Knurów – ciekawostki historyczne
Bardzo dużo wiemy z dawnej prasy
Jak każdy doskonale wie, istnieje coś takiego jak lokalny patriotyzm. Objawia się to między innymi tym, że mieszkańcy są zainteresowani historią swojego miasta oraz regionu. Jednakże nie zawsze i nie przy każdej okazji możemy dowiedzieć się czegoś autentycznego oraz ciekawego. Naturalnie, że ta sprawa jest łatwiejsza w przypadku dużych miast, zwłaszcza tych z historią, która sięga bardzo głęboko. Wówczas materiałów źródłowych nie powinno brakować. A jak jest w przypadku Knurowa? Otóż bardzo dużo o historii naszego miasta wiemy z prasy. Mowa tu o gazetach, które były wydawane ponad 100 lat temu. Dziś powiemy sobie co nieco o tym, jak wyglądało codzienne życie naszych pradziadów.
Upragniony ksiądz-Polak
Zadowolenia z mszy prymicyjnej pierwszego w Knurowie księdza polskiego pochodzenia nie kryła gazeta Górnoślązak, która w lipcu 1920 roku pisała o księdzu Janie Skrzypczaku w samych superlatywach. Gazeta przede wszystkim kładła nacisk na to, że wreszcie po wielu latach ktoś odprawił mszę po polsku. Artykuł zawierał także życzenia dla księdza oraz powodzenia w jego dalszej pracy duszpasterskiej. Gazeta podkreśliła, że ksiądz Jan Skrzypczak jako uczeń ucierpiał prześladowania w związku z tym, że mówił po polsku. W ramach represji został nawet wydalony ze szkoły.
Potępienie komunistów
Dzisiaj narzekamy na wysokie ceny i słusznie, jednakże nie jest to problem nowy. Również 100 lat temu mieszkańcy Knurowa borykali się z drogimi produktami. Gazeta Goniec Śląski opisuje wydarzenie z 1922 roku, kiedy to w cechowni komuniści zaprotestowali przeciwko właścicielom. W artykule możemy przeczytać między innymi o tym, że zgromadzeni którzy się buntowali byli pijani. Autor artykułu apelował do inżyniera o wydalenie komunistów z zawodu.
Nastroje antyniemieckie
Nie da się ukryć, że w latach 20 XX wieku w Knurowie panowały silne nastroje antyniemieckie. Udowadnia to w swoim artykule chociażby wspomniany już Goniec Śląski. Rzecz działa się w 1922 roku kiedy to do jednego zakładu gdzie dyrektorem był Polak przyszło dwóch Niemców prosić o pracę. Autor artykułu nie krył oburzenia, że Niemcy chcą pracować w Polski w zakładzie i to na dodatek w mieście, które znajduje się już w granicach wolnej Polski. Później możemy przeczytać o radości która wynikła w związku z tym, że Niemcy nie zyskali zatrudnienia.